Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 37.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dzień dobry! — rzekł. — Do Monte?
— Tak jest. Masz pan już bilet?
— Mam miesięczny. Będzie nam ciasno w pociągu.
— Pojedziemy w korytarzu wagonowym.
— To prawdziwy Exodus? co? A każdy wiezie swój grosz wdowi. Dzień dobry, panie Kresowicz! Cóż pan mówi o tutejszem życiu? Zrób pan jaką uwagę ze stanowiska swego stronnictwa.
Kresowicz począł mrugać oczyma, jakby nie mogąc zrozumieć, czego od niego chcą, poczem odrzekł:
— Ja się zapisuję do stronnictwa milczących.
— Wiem, wiem!... Tęgie stronnictwo: albo milczy, albo wybucha...
I począł się śmiać.
Tymczasem jednak zadzwoniono na odjazd, i trzeba się było śpieszyć. Z peronu dochodziły wołania: »En voiture! en voiture!« Po chwili Świrski, Kresowicz, Wiadrowski i dwaj chłopcy znaleźli się w korytarzyku wagonu.
— Z moją scyjatyką to przyjemna rzecz! — rzekł Wiadrowski. — Patrz pan, co się dzieje! o miejscu niema co i myśleć. Czysta wędrówka narodów!