Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 13.djvu/034

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ale niezdrowym półsnem. I zaraz nadleciały widziadła: ujrzał naprzód, jak jego Łysek gryzie się z Wojtkowym Burkiem, aż sierć z nich leci. On cap za kij, żeby ich pogodzić, aż nagle widzi co innego: koło Magdy siedzi Francuz czarny, jak święta ziemia, a Magda kontenta śmieje się i szczerzy zęby. Inni Francuzi kpią z Bartka i pokazują na niego palcami... To zapewne lokomotywa trajkocze, ale jemu się zdaje, że to Francuzy wołają: »Magda! Magda! Magda! Magda!« Bartek w krzyk: »Stulta pyski złodzieje! puszczajta babę!« A oni: »Magda! Magda! Magda!« Łysek i Burek szczekają, cały Pognębin woła: »Nie daj baby!« On czy skrępowany, czy co! Nie! rzucił się, targnął, powrozy pękły, Bartek Francuza za łeb — i nagle...
Nagle wstrząsa nim silny ból, jakoby gwałtownego uderzenia. Bartek budzi się i zrywa na równe nogi. Cały wagon rozbudzony, wszyscy pytają: co się stało? A to biedaczysko Bartek złapał podoficera przez sen za brodę. Teraz oto stoi wyciągnięty jak drut, dwa palce przy skroni, a podoficer macha rękoma i krzyczy jak wściekły:
Ach, Sie! Dummes Vieh aus der Polakei! Hau’ ich den Lümmel in die Fresse, dass ihm die