Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (1883) t. 5.pdf/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wówczas tę myśl, ale żyła ona tu! (uderza się w piersi). Ziarno dojrzało teraz. O! jaką ja tu rolę grałem straszną i śmieszną, póki mnie nie przekonała oczywistość...

Józwowicz.

On ci przecie uratował życie.

Jerzy.

By zabrać je wtedy, gdy zacznie mieć wartość jakąś. Zapłacone już, zapłacone męczarnią, zabitém szczęściem, złamaną nadzieją, zniszczoną wiarą w niego, w siebie, w nią. A wiesz ty, ile już dni i nocy upłynęło, jak tłumię w sobie krzyk poprostu rozpaczy...

Józwowicz.

Uspokój się.

Jerzy.

Ja tego człowieka kochałem. Powiedz mi, żem waryat, a uspokoję się. Jakie to straszne, że to on właśnie. Rozum mój się kończy, siły się kończą, a nieszczęście się nie kończy. Pomyśl, że to on właśnie. Wybacz mi wszystko, com ci dawniéj powiedział i ratuj mnie: złe myśli przychodzą mi do głowy.

Józwowicz.

Uspokój się — ty się mylisz.

Jerzy.

Pokaż mi, że się mylę, a klęknę przed tobą.

Józwowicz.

Mylisz się. Drahomir wyjeżdża.