Strona:Piołuny.pdf/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Po przeczytaniu
Zwierzeń Lamartina.[1]

Zamknąłem cię z żałością o księgo urocza,
Czemum skończył!... i późno tak spotkał na świecie!
Nieraz czułem tak samo, jeszcze jako dziecię,
Tyś urną — jako przeszłości przyszłością prorocza.
Tyś powodzią rozczaczu i czaru miłości —
A choć pełna miłości własnéj i słabości,
Jednak nikt jéj mniéj niema — niechże nikt niesądzi.
Bo dwojako ten błądzi, kto kamieniem sądzi,
A zapomniał że miłość jet szczytem mądrości!
Wspomnienia te jak listki lecące jesienne,
Pełne szronu, złocone w sieci pajęczyny,
U płotu szeleszczące, nieme, bezimienne,
Smutne!... jak przebaczenie zdradzonéj dziewczyny!
Nieznalazłem tam siły śpiżowego dźwięku
Jakiegom badał w tarczę uderzając złotą,
Acz nie tarcza to słońca, przecie pełna wdzięku
Księżyca co się matki rozłzawia tęsknotą.
Co nad mgliste cmętarze i złocone zdroje
Rozsnuwa pełne smutku, ciche blaski swoje!...
Tęsknota to co pewnym sercom tylko znana,
Tym co przeciw trucizną, trucizn czary dana,
Więc cześć ci łez chrzcielnico! głazie zapłakany!
W każdéj — jednemu sercu odblask zwierciadlany,

  1. Premières confidences.