Strona:Pietro Aretino - Jak Nanna córeczkę swą Pippę na kurtyzanę kształciła.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

owe żarty, zabawy, figliki i krotochwile, któremi darzy dobrze wyuczona k...a!
PIPPA: Jakież zabawne porównanie robicie?!
NANNA: Przypatrz się kramarzowi! Ma ci on tasiemki, zwierciadła, rękawice, wianuszki, wstążki, naparstki, szpilki, igły, pasy, czepki, mydła, wonne olejki, puder cypryjski, różańce, paciorki, sztuczne włosy i sto tysięcy innych rzeczy! Takoż gamratka na swem posłaniu. Słówka, uśmiechy, pocałunki, spojrzenia! Ale to jeszcze nic! Ma ci ona w swych dłoniach i w swem puzdereczku wszystkie rubiny, perły, djamenty, szmaragdy i melodje całego świata.
PIPPA: A to jakże?
NANNA: Co, jakże? Ha! Każdy mężczyzna czuje się w siódmym niebie, kiedy jego ukochana przyjaciółka chwyci go za ogonek, owo dwa, trzy, albo cztery razy w ręku zgniecie, aż ci dęba stanie, a potem kiedy stanął, troszeczkę nim potrząśnie. A wtedy puści małego łajdaka i jądra do ręki weźmie, gładząc je leciutko.
Potem poklepie go po zadzie, pogmerze we włosach i zacznie na nowo klepać po tyłku, aż kutasisko, sokiem nabrzmiałe, wyglądać pocznie, jak ów, co wyrzygaćby się pragnął, a nie może!
Miłośnik, który takich pieszczot doznał, dumą się nadmie, niby opat i nie zamieni swych rozkoszy na rozkosz, jakiej doznaje łechtana maciora.
Zaś gdy ujrzy, że ta, na której jeździć miał za-