Strona:Pietro Aretino - Jak Nanna córeczkę swą Pippę na kurtyzanę kształciła.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

NANNA: Dlatego, że nie mając żadnej ogłady i wyrozumienia, będą brać miejsce przed najbardziej szanownymi, będą pyskować, gdy trzeba cicho siedzieć, będą milczeć, gdy należałoby mówić. A wynik? Pozbawiają cię poważania u ludzi czcigodnych, bo ktokolwiek widzi ich, jak uwijają się dokoła kobiety ze swojemi zalecankami, temu słusznie wydaje się, że to świnie przyszły wąchać róże w ogrodzie. Zaś dziwacy to coś gorszego, niż zepsute zegary; więcej im należy z drogi schodzić, niż szaleńcom, co się zerwali z łańcucha! Chcą, to znowu nie chcą, to milczą, to znów gadają trzy po trzy; ni stąd ni zowąd nachodzą na nich jakieś kaprysy; nawet Święta Nafissa, uosobienie cierpliwości i dobroci, nie zniosłaby ich wybryków, i dlatego też ledwie ich ujrzysz, zaraz uracz ich czarną polewką.
PIPPA: Będę wam posłuszna!
NANNA: A cóż ci mam rzec o owych synalkach, co to z doświadczeń ojcowskich mądrości zaczerpnęli. Co za mordęga żyć z tymi arcymądralami! Boją się ust otworzyć, aby nie uronić dostojeństwa, którego ich przed lustrem nauczyli, gdy zaś przemówią, to półgębkiem, aby coprędzej usta znów w wyuczony grymas ułożyć. Jadają z namaszczeniem, spluwają wdzięcznie, oczami po pułapie błądzą, chcieliby, aby ich z ladacznicami widywano, ale pragną zarazem, aby nikt o tem nie wiedział, wystrzegają się dać ci cokolwiek w obecno-