Strona:Piesni polskie i ruskie ludu galicyjskiego.djvu/012

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

swajali sobie cały obwód rozwinięcia umysłowego ogółu narodu, albo raczéj sami w ten ogół i w ten obwód się wcielali. Ileż w tym zamiarze mógł korzystać poeta z owych szczegółowych opisów narodowego obyczaju, osobliwie zaś z owych zbiorów pieśni ludu, które są rezultatem piérwszych władz ducha jego, a zatém najdoskonalsza karakterystyką narodowości. Pod tym względem mój biór pieśni ludu, jakkolwiek mały, stawał się dla mnie co raz ważniejszym. Starałem się coraz bardziéj go powiększyć. Usilne starania nie zostały bez skutku: ze wszystkich strón Galicyi odbierałem zasiłki od młodych przyjaciół, którzy w myśl moję wchodzić umieli. Tak w przeciągu lat kilku dość znaczy zgromadził się zapas. Niebyło w tém jeszcze żadnego innego zamiaru, jak tylko własna nauka. Owo piérwotne zamiłowanie zamieniło się w przekonanie, że na téj drodze ducha narodowéj poezyi i pierwotnych jéj zasad dochodzić należy. Własna nauka, własna korzyść, były najbliższym celem mego zbioru. Nie myślałem nigdy wydawać go na widok publiczny; bo i któżby był śmiał u nas o tém pomyśleć, kiedy jeszcze wszystko, co nie było francuzkie, lub ogólnie obce, było barbarzyńskie i odrzucone. J u pobratymczych Sławian nic prawie jeszcze podobnego nie było. Chociaż więc naśladowania pieśni ludu, ballady i romanse zaczęły się upowszechniać i może nad zasługę przypadać narodowi do smaku, nikt nie śmiał przecięż jeszcze wystąpić na widok z samemi pieśniami tak, jak są, i jak w ustach ludu żyją. Daleko późniéj, bo w roku 1826, gdy się Brodziński — szanowny Brodziński, którego już sama powaga powinna była zasłonić od wszelkiego zarzutu — ośmielił wydać w dzienniku Warszawskim niektóre pieśni gminne sławiańskich ludów, z jakąż to czynił nieśmiałością? Cały jego list w tym względzie do redaktora dziennika