Strona:Pierre Choderlos de Laclos-Niebezpieczne związki.djvu/069

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jakieś poruszenie niezależne od mojej woli, ale pełne rozkoszy. Zdumiony byłem odkrywając, jak wiele przyjemności odczuwa się czyniąc dobrze; i skłonny jestem do przypuszczenia, że ci, których zwykliśmy nazywać cnotliwymi ludźmi, nie mają może tak wielkiej zasługi, jakby się nam na pozór mogło zdawać. Tak czy owak, uważałem za słuszną rzecz, aby zapłacić tym biednym ludziom przyjemność jaką mi sprawili. Wziąłem ze sobą dziesięć luidorów; rozdałem je między nich.
Tak tedy, pośród rozlewnych błogosławieństw całej rodziny, wcale nie źle sobie wyglądałem na jakiegoś bohatera z dramatu, w chwili szczęśliwego rozwiązania. Pojmujesz, że w tym tłumie główną osobą był dla mnie mój gorliwy szpieg. Cel był osiągnięty; uwolniłem się od całej gromady i wróciłem do zamku. Wszystko razem wziąwszy, mogę sobie powinszować tego pomysłu. Ta kobieta warta jest niewątpliwie, aby sobie dla niej zadać tyle trudów; kiedyś staną się one dla mnie wobec niej brzęczącą walutą; w ten sposób, zapłaciwszy ją niejako z góry, będę mógł nią rozporządzać wedle mojego zachcenia, bez najmniejszych wyrzutów.
Zapomniałem dodać, że, chcąc już wszystko wyzyskać na swoją korzyść, prosiłem tych poczciwych ludzi, aby modlili się do Boga za spełnienie moich zamiarów. Zaraz przekonasz się, czy ich prośby nie zostały już w części wysłuchane... Ale oto oznajmiają mi, że wieczerza na stole i byłoby już za późno na wysłanie tego listu, gdybym go miał kończyć dopiero udając się na spoczynek. Zostawiam więc resztę do następnej przesyłki. Żałuję bardzo, bo ta reszta jest najciekawsza. Do widzenia, moja miła przyjaciółko. Okradasz mnie o jedną chwilę przyjemności oglądania mojego bóstwa.

20 sierpnia 17**.