Strona:Pascal - Prowincjałki.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

knąłem na jansenistę: rychło poznałem z miny że nie podziela tego zdania. Ale ponieważ nie rzekł nic, ozwałem się: Pragnąłbym, Ojcze, aby to co mówisz było prawdą, i abyś miał na to mocne dowody.
— Chcesz dowodów? odparł z miejsca. Zaraz ci ich dostarczę, i to nieladajakich; poczekaj tylko.
Zaczem, udał się po książki. Ja zaś rzekłem do mego przyjaciela:
— Czyżby się znalazł jeszcze ktoś drugi utrzymujący takie rzeczy?
— To cię dziwi? odparł. To pewna, ani papieże, ani sobory, ani Pismo, ani żadna pobożna książka, nawet w ostatnich czasach, nie mówili w ten sposób, ale co się tyczy kazuistów i nowych scholastyków, tych przytoczy ci sporo.
— Cóż mi tacy? rzekłem; za nic ich mam o ile są w sprzeczności z tradycyą. — I dobrze czynisz, rzekł.
W tej chwili przybył dobry Ojciec obładowany książkami, i, podsuwając mi pierwszą z brzegu, rzekł:
— Czytaj tę oto Sumę grzechów Ojca Bauny[1]; masz tu ją w piątem wydaniu, na dowód że to tęga książka.
— Szkoda, szepnął mi jansenista, że książkę tę potępił Rzym i biskupi francuscy.
— Spojrz, rzekł Ojciec na stronicę 906.

Przeczytałem, i znalazłem te słowa: Aby zgrzeszyć i stać się winnym w obliczu Boga, trzeba wiedzieć iż rzecz którą się chce

  1. Stefan Bauny, jezuita rodem z Szampanii (1565—1649).