Strona:Pascal - Prowincjałki.djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

obyczajów idące w ślad tych maksym godne jest innego rozważania; i możemy zadać sobie pytanie z tym samym Tertulianem: Trzebaż śmiać się z ich szaleństwa, czy biadać nad ich zaślepieniem? Ridcam vanitatem, aut exprobrem caecitatem? Sądzę, moi Ojcowie, iż można śmiać się i płakać, jak kto woli: Haec tolerabilius vel ridentur vel flentur, powiada św. Augustyn. Uznajcie tedy, iż jest czas śmiechu i czas płaczu, wedle Pisma. I życzę, moi Ojcowie, abym nie doświadczył na was prawdy tej Przypowieści: Bywają ludzie tak niedorzeczni, iż nie można dać sobie z nimi rady, w jakibądź sposób się poczyna, czy śmiechem czy gniewem.

Kończąc ten List, dostałem do rąk pismo, w którem oskarżacie mnie o szalbierstwo odnośnie do sześciu waszych maksym które przytoczyłem, oraz o porozumienie z heretykami: mam nadzieję, iż niedługo znajdziecie na to ścisłą odpowiedź, moi Ojcowie, po której, jak sądzę, stracicie ochotę do tego rodzaju oskarżeń.