Strona:Pascal - Prowincjałki.djvu/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ostatniemu prawidłu, nakazującemu pragnąć zbawienia tych których się piętnuje, i że nie można was o to oskarżać bez pogwałcenia tajemnic waszego serca, które znane jest samemu tylko Bogu. Dziwna to rzecz, moi Ojcowie, że jest, mimo to, sposób przekonania was o tem. Wasza nienawiść do przeciwników posunęła się aż do pragnienia ich wiekuistej zguby, a wasze zaślepienie nie zawahało się odkryć tak szpetnej żądzy. Miast życzyć we wnętrzu ich zbawienia, czyniliście publicznie modły o ich potępienie; i, wyraziwszy publicznie to nieszczęsne życzenie w mieście Caen ku zgorszeniu całego Kościoła, śmieliście później bronić jeszcze w książkach drukowanych w Paryżu tego djabelskiego postępku. Dalej nie można się posunąć w zdeptaniu wszelkiej pobożności!
Drwić z rzeczy świętych i mówić o nich niegodnie; spotwarzać fałszywie i gorsząco dziewice i kapłanów; a wreszcie głośno życzyć i pragnąć ich potępienia! Czy wam nie wstyd, moi Ojcowie? I wam to przyszło do głowy oskarżać mnie o brak miłości bliźniego! mnie, który mówiłem jedynie z prawdą i umiarkowaniem, wstrzymując się od uwag nad straszliwem pogwałceniem tejże miłości, jakiego wy sami się dopuszczacie przez tak opłakane wybryki!
Przechodzę, moi Ojcowie, do waszego ostatniego zarzutu. Wśród mnogości waszych maksym które przytaczam, znajdują się i takie które wam już zarzucano; skarżycie się tedy iż powtarzam to co już było powiedziane. Na to odpowiadam, iż powtarzam właśnie dlatego, żeście nie skorzystali z tego co wam już po-