Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czeniu, przygotowani na to, że lada chwila zobaczą wśród drzew bielejące mundury przednich straży nieprzyjaciela. Dojechali w ten sposób do jakiegoś wiejskiego domku, otoczonego jesionami, przed którym siedział sam jeden chłopiec lat dwunastu, strużąc sobie gałąź na laskę; z jednego z okien powiewała wywieszona wielka trójbarwna chorągiew; wewnątrz domu nie było nikogo, wieśniacy, wywiesiwszy chorągiew, uciekli ze strachu przed Austryakami. Spostrzegłszy szwoleżerów, chłopiec natychmiast wstał, rzucił kijek i zdjął czapkę. Był to piękny chłopiec, z twarzą śmiałą, z wielkiemi błękitnemi oczami, z długiemi jasnemi włosami. Za cały ubiór miał koszulę i majtki; koszula na piersiach była rozwarta.
— Co tu robisz? — spytał go oficer. — Czemuś nie uciekł z twoją całą rodziną?
— Ja nie mam rodziny — odrzekł chłopiec, — jestem podrzutkiem. Pracuję potrochu za wszystkich. Pozostałem, aby zobaczyć wojnę.
— Przechodzili tędy Austryacy?
— Nie, już od trzech dni ich nie widziałem.
Oficer myślał przez chwilę, potém zeskoczył z konia i, zostawiwszy żołnierzy, zwróconych ku nieprzyjacielowi, wszedł do domu i po schodach dostał się na dach. Dom był nizki — z dachu widać było tylko niewielką przestrzeń okolicy.