Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gwałtownego huraganu — zawichrzył kraj cały. Przez całe wieki gwałcono kobiety, mordowano dzieci, wieszano mężczyzn. Potem, gdy wojny przycichły, królewscy poborcy podatków gnębili w okrutny sposób nieszczęśliwych wieśniaków: ilość i wysokość podatków była jeszcze niewielkiem złem w porównaniu z niesprawiedliwym rozkładem opłat, ściąganych przez uzbrojone odziały, które grabiły, jak obcy najedźca, wybierający kontrybucyę. Mała zaledwie cząstka tych pieniędzy dochodziła do skarbu publicznego, bo urzędnicy kradli niemiłosiernie a i poborcy wzbogacali się niemi. Nadto głód dawał się we znaki: bezlitośne okrucieństwo praw, uniemożebniając prowadzenie handlu, tamując sprzedaż zboża, sprowadzało straszne klęski głodowe — istne kary od Boga zesłane — ilekroć lato było skwarne lub też zbyt dżdżyste. Burza, wzdymająca wody rzek, wiosna bez deszczu, najlżejsza chmurka — niszcząc wszystkie zasiewy, stawała się powodem śmierci tysięcy ludzi; wskutek nagłego podrożenia najniezbędniejszych do życia produków, zapanowała okropna nędza, ludzie gryźli trawę jak zwierzęta. A jakby na domiar nieszczęścia po wojnach, po głodzie wybuchła morowa zaraza, zabijając tych, którzy nie zginęli jeszcze od miecza i głodu. Zgniłe powietrze szerzyło się coraz dalej wskutek ciemnoty i nieporządku nieszczęsnych wieśniaków. Zaraza ta, zwana Czarną śmiercią, podobną była do olbrzy-