Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wietrze, którem oddychał. Musiał płacić ciągle i za wszystko: płacił rodząc się i umierając, płacił za prawo zawarcia ugody lub prowadzenie handlu, płacił za swe trzody i swe przyjemności. Płacił za prawo osuszenia swych gruntów, płacił za kurz, który podczas długotrwałej suszy, wzbijał się kłębami z pod nóg owiec jego, pędzonych gościńcem.
Kto nie miał czem płacić dawał w zamian swój czas i swoją pracę: musiał orać, żąć, kosić, uprawiać winnice, karczować lasy i szlamować rowy, otaczające pałac pana. A czynsz płacony w naturze... a młyny i piekarnie, gdzie trzeba było zastawiać czwartą część zebranych plonów!... a obowiązek odbywania warty, który przetrwał jako opłata pieniężna, nawet po zniesieniu straży, czuwającej nad zamkiem!... a obowiązek dawania noclegu i żywności orszakowi przejeżdżającego króla lub pana, którego dworzanie rabowali mienie wieśniaka, zabierali kołdry i sienniki, wypędzali go z domu, wyłamywali drzwi i okna, jeżeli ośmielił się stawić im opór. Ale najuciążliwszy podatek, wspomnienie którego dziś jeszcze przejmowało wieśniaków przerażeniem, była to sól, której pewną ilość obowiązani byli pod przymusem kupować od króla. Nie dziw, że cały szereg tych oburzających zdzierstw i nadużyć doprowadził do rozruchów i zalał kraj potokami krwi-