Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dawida uderzyła głównie wątpliwość, z jaką wyrażał się o zwycięztwie. Wypowiedział więc znowu zdanie, które powtarzał od tygodnia.
— Że zwyciężymy — to pewna. Gdzież znajdzie się sąd, coby skazał mego brata bez żadnych dowodów?
Delbos spojrzał na niego i roześmiał się spokojnie.
— Mój kochany panie, wyjdźmy na ulicę a zobaczysz pan, że dwunastu pierwszych lepszych obywateli, których spotkamy, napluje panu w twarz i nazwie parszywym żydem. Nie czytujesz pan widocznie „Le Petit Beaumontais“ i nie znasz pięknej duszy swych współczesnych. Nieprawdaż, panie Froment, że łudzić się byłoby rzeczą niebezpieczną i karygodną?
A gdy Marek opowiedział o zawodach, jakie go spotkały u osób wpływowych, stał się jeszcze bardziej pesymistycznym, chcąc wyleczyć ze złudzeń brata swego klienta. Salvan — powiadał — to niezaprzeczenie człowiek uczciwy i apostoł, ale zagrożony i sam raczej porzebujący obrony, Le Barazer ocali, co się da, to jest pozwoli Simona skazać, a zachowa swą władzę dla obrony nauczania świeckiego. Poczciwy Lemarrois, wczoraj jeszcze prawy republikanin, dziś jest na drodze niepokoju, prowadzącej do wstecznictwa. Na wspomnienie Marcilly’ego Wybuchnął gwałtownie:
— Ach, ten słodki Marcilly, nadzieja młodej