Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/774

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jakto siostrzyczko, to ty, taka mężna!.. Płaczesz dla tego, że ja mam umrzeć...
Przerwała mu z krzykiem:
— Ależ ty nie umrzesz!
— O tak, tak, to lepiej będzie, trzeba żebym umarł. Świat nie wiele straci na tem, gdy ja umrę. Przed wojną miałaś ze mną tyle kłopotów, kosztowałem cię tak wiele, narażałem na tyle strat twe serce i kieszeń!... Te głupstwa, szaleństwa, jakie popełniałem, a które mogły się źle skończyć, kto wie? może więzieniem, rynsztokiem..
Znowu mu przerwała, wołając gwałtownie:
— Cicho bądź, cicho!.. odkupiłeś wszystko!
Umilkł na chwilę, rozmyślając:
— Tak, jeżeli umrę... O! mój stary Janie, oddałeś nam wszystkim wielką przysługę, przebijając mnie bagnetem...
Ale i on także ze łzami w oczach protestował:
— Nie mów tego! czy chcesz żebym sobie łeb o ścianę roztrzaskał?
Ale Maurycy mówił dalej w swem uniesieniu:
— Czy pamiętasz, coś mi powiedział nazajutrz po bitwie Sedańskiej, że niekiedy jest to nieźle dostać dobrze po skórze... I dodałeś, że gdy gangrena się gdzie wdaje, gdy mamy członek zepsuty, to lepiej niech on odpadnie, lepiej odciąć go toporem, niż zdechnąć z niego jak na cholerę... Często zastanawiałem się nad temi słowami, od-