Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/745

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i spiorunowanej, mimowoli krzyk u niej wywołał. Złożyła ręce i zawołała:
— Cośmy zrobili, mój Boże, by tak straszna na nas kara spadła?
Otto podniósł rękę z ruchem ostrzeżenia. Chciał mówić, z całą gwałtownością tego zimna i surowości protestantyzmu militarnego, który rad cytuje ustępy z pisma św. Ale spojrzawszy na młodą kobietę, której piękne oczy jasne i rozumne nań patrzały, powstrzymał się. A zresztą ruch, jaki zrobił, wystarczył, wypowiedział przezeń swą nienawiść plemienną, przekonanie, że pełni we Francyi wyrok przeznaczenia, że jest sędzią przysłanym przez Boga dla ukarania ludu zepsutego. Paryż palił się za karę, za wieki życia złego, za zbrodnie i rozpustę. Znów Germanie zbawią świat, wymiotą ostatni pył zepsucia łacińskiego!...
Opuścił rękę i rzekł z prostotą:
— To koniec wszystkiego... Nowa dzielnica się zapala, o! widzi pani, tam... Patrz pani na tę rozwijającą się wstęgę, niby rzeka płomieni.
Oboje umilkli, zapanowała cisza pełna grozy. W rzeczy samej, nagłe wybuchy ognia następowały po sobie ciągle, wspinały się w niebo, jak mrowisko iskrzące. Co chwila morze płomieni rozszerzało się coraz bardziej, fala gorejąca z której biły chmury dymu gęstego ponad miastem, olbrzymią płachtą ciemnej miedzi; a gdy wiatr lekki w nią zawiał, płynęła leniwie przez