Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/718

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skowe. Zaledwie jednak zeszedł i przechodził przez ulicę Św. Honoryusza, gdy dwaj koledzy batalionowi uwiadomili go o wypadkach w Montmartre, zaszłych w nocy i rano. I wszyscy trzej, oszołomieni zupełnie, poczęli tam biedz pędem. Ach ten dzień 18 marca, jakimże zapałem owiał Maurycego! Później nie mógł sobie w żaden sposób przypomnieć co wtedy mówił i robił. Zrazu, wściekły był na zamach wojskowy, jaki uczyniono przededniem, zabierając w celu rozbrojenia Paryża, działa w Montmartre. Thiers, powróciwszy przed dwoma dniami z Bordeaux, rozmyślał nad tem, ażeby Zgromadzenie narodowe mogło bez obawy ogłosić monarchię w Wersalu. Potem ujrzał się w samem Montmartre, koło godziny dziewiątej, rozogniony opowiadaniami o zwycięztwie, jakie wszędzie słyszał. Szybkie nadejście wojsk, szczęśliwe opóźnienie się zaprzęgu — dozwoliło gwardyi narodowej chwycić za broń, żołnierze bowiem nie śmieli strzelać do kobiet i dzieci, podnosząc broń do góry, witając się po bratersku z ludem. Potem przypomniał sobie jak przebiegał Paryż, widząc już od południa że stolica należy do komuny, prawie bez bitwy. Thiers i ministrowie uciekli z gmachu ministeryum spraw zagranicznych, gdzie się zebrali, a potem cały rząd uciekł do Wersalu; trzydzieści tysięcy wojska wyprowadzono pośpiesznie, rozstawiając około pięciu tysięcy na ulicach. Koło godziny szóstej na rogu bulwaru zewnętrznego, Maurycy ujrzał się wśród gromady