Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/684

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale ten rumienił się, niby pod wrażeniem nadzwyczajnej rozkoszy, ilekroć która kobieta spojrzała na niego w ten sposób.
— Ależ, proszę pani, idzie tu po prostu o starą koronkę, którą pani mieć pragnęłaś dla ubrania swego penioaru zielonego... Udało mi się wczoraj znaleźć pięć metrów starych koronek z Bruges, w rzeczy samej bardzo pięknych i tanich. Marszandka przyjdzie wkrótce pokazać je pani.
Była tak uradowana, że gotowa go była uściskać.
— O! jakże pan jesteś grzeczny, czemże panu wynagrodzę?
Potem, gdy podano na stół półmisek z węgorzem, kupionym w Belgii, rozmowa przybrała inny obrót i mówiono o rybach w Mozie, które snęły zatrute i wreszcie poczęto rozmawiać o niebezpieczeństwie zarazy, grożącej Sedanowi w niedługim czasie. Już w listopadzie przytrafiały się pojedyncze wypadki zarazy. Jakkolwiek bowiem zaraz po bitwie wydano sześć tysięcy franków na oczyszczenie miasta, spalono tornistry, ładownice, i wszelkie szczątki, to jednakże pola okoliczne wydawały ciągle wstrętną woń przy najmniejszej wilgoci, tak dalece przepełnione były trupami źle pochowanemi i przykrytemi zaledwie kilku centymetrami ziemi. Wszędzie groby garbiły ziemię, grunt zapadał się pod najlżejszem dotknięciem, zgnilizna się wydobywała i rozchodziła. Na