Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/659

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tyleryę przez szkaradne drogi, zmienione w rzeki błota, gdzie musiano zaprzęgać po osiem koni do jednej armaty. Gdy się widzi tę drogę, to trudno temu uwierzyć, by tamtędy mógł przejść korpus wojska... Gdyby nie ty, gdyby nie twoja zbrodnia, żeś się wśliznął między nas i sprzedał nas potem, napad pod Beaumont nie miałby miejsca, nie bylibyśmy się cofali do Sedanu, a może bylibyśmy wyłupili wam skórę... Nie mówię już nic o nikczemnem rzemiośle, jakie ciągle prowadzisz, o zuchwalstwie, z jakiem ośmieliłeś się tu zjawić, tryumfujący donosicielu, przed którym wszyscy drżą. Jesteś najpodlejszym łajdakiem i głosuję za karą śmierci.
Zapanowało milczenie. Usiadł znowu i rzekł:
— Mianuję z urzędu Ducata twoim obrońcą... On był woźnym i byłby daleko zaszedł, gdyby nie namiętności. Widzisz, że ci nic nie odmawiam i że jesteśmy grzeczni.
Goliat, nie mogąc ruszyć nawet palcem, odwrócił głowę ku swemu obrońcy improwizowanemu. Tylko oczy w nim żyły, oczy pełne błagania, gorące, pod czołem mokrem, zroszonem potem trwogi, płynącym kroplami pomimo zimna.
— Panowie — rozpoczął Ducat, wstając — klient mój jest w rzeczy samej najpodlejszym łajdakiem i nie przyjąłbym jego obrony, gdybym nie miał na jego wytłomaczenie tego faktu, że w jego kraju wszyscy są tacy sami... Spójrzcie na niego, widzicie w jego oczach wyraz zdziwienia. On nie