Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dla pomszczenia się na nich, ale nie wierzył temu, ruszając ramionami. W ciągu kwadransa, obóz został zwinięty, namioty przytrokowane, kozły rozebrane, tak że została tylko naga ziemia i ogniska kuchenne, poczynające już gasnąć.
Ważne przyczyny zmusiły generała Douay do nagłego odwrotu. Depesza podprefekta z Schelestadt, z dnia przedwczorajszego, znalazła potwierdzenie; telegrafowano, że znów spostrzeżono ognie pruskie, że Markolsheim jest zagrożony; inny telegram doniósł, że korpus armii nieprzyjacielskiej przechodził Ren pod Hunningue. Nadchodziły obfite i dokładne szczegóły; widziano jazdę i artyleryę, wojska maszerujące i kierujące się do jednego zbornego punktu. Gdyby się zatrzymano jeszcze godzinę, linia odwrotu na Belfort byłaby odciętą. Wobec klęski, po Wissemburgu i Froeschwiller, generał osamotniony, stojący na straconej placówce w przedniej straży, musiał się tylko jaknajśpieszniej cofać, tym więcej, że nowe wiadomości, nadeszłe rano, zwiększały ogrom niebezpieczeństwa.
Najprzód pognał sztab tęgim kłusem, kłując konie ostrogami, z obawy, żeby go prusacy nie uprzedzili i nie zajęli Altkirchu. Generał Bourgain Desfeuilles, przewidując marsz ciężki, był na tyle przezorny, że wstąpił do Milhuzy i zjadł tam obfite śniadanie, klnąc na te marsze bezcelowe. Milhuza, patrząc na wyjeżdżających oficerów była w rozpaczy; mieszkańcy na widok odwrotu,