Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/300

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

południa, na tej olbrzymiej przestrzeni kilkumilowej.
Maurycy miał to przeświadczenie, że popełniono błąd nie do naprawienia, nie cofając się na Mézières w nocy. Wniosków jednak z tego przeświadczenia wyprowadzić nie był zdolny. Głuchy tylko instynkt niebezpieczeństwa kazał mu z niepokojem spoglądać na sąsiednie wyżyny, panujące nad płaskowzgórzem Algérie. Jeżeli nie miano czasu na dokonanie odwrotu, to dla czego nie zajęto tych wyżyn, opierając się o granicę, żeby w razie zbyt silnego nacisku przejść do Belgii? Nadewszystko dwa punkta wydawały się być groźnemi, góra Hattoy, po nad Floing na lewo i wzgórze Illy, na którem stał krzyż kamienny między topolami. Wczoraj generał Douay kazał zająć Hattoy jednemu pułkowi, ale ten wieczorem cofnął się ztamtąd, gdyż zanadto był wystawiony. Co do góry Illy, to tę powinno bronić skrzydło lewe pierwszego korpusu. Teren między Sedanem i lasem Ardeńskim szeroki i nagi, pełen głębokich zagłębień rozścielał się daleko; i klucz pozycyi był widocznie tam, u stóp krzyża i tych dwóch topoli, zkąd można było ostrzeliwać całą okolicę.
Zagrzmiały znów dwa strzały armatnie a po nich powszechna salwa. Dym unosił się po nad małym pagórkiem na lewo od Saint-Menges.
— No, teraz na nas kolej — rzekł Jan.
Mimo to nic nie było widać. Ludzie stali nieruchomi z bronią u nogi i patrzyli na piękny szyk