Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

znaczy mówić! Gdyby wszyscy zwierzchnicy tak mówili, niktby nawet nie myślał o tem, że niema kotłów i pasów flanelowych.
Noc już oddawa zapadła i Rochas machał swemi wielkiemi rękami wśród ciemności. Czytał on tylko jedną książkę, opisującą zwycięztwa Napoleona, którą nabył od kolportera wędrownego. I nie mógł się uspokoić, dopóki całego zasobu swych wiadomości nie wyczerpał:
— Austryi wyłoiliśmy skórę pod Castiglione, pod Marengo, Austerlitz, Wagram. Prusaków zbiliśmy pod Eylau, Jeną, Lutzen; Rosyę pod Friedlandem, Smoleńskiem, Moskwą, Hiszpanię, Anglię tłukliśmy wszędzie! cały świat praliśmy od stóp do głów, wzdłuż i wszerz!... I dziś nas miano by prać? Dlaczego, jak? Czyżby się świat zmienił?
Wyprostował się i podniósł rękę jak drzewce sztandaru.
— Bito się tam gdzieś dzisiaj, oczekujemy wiadomości. Co tu po wiadomościach, ja wiem co się stało... Wyłupiono skórę prusakom, wyłupiono tak, że ledwie dyszą, rozbito w puch!...
W tej chwili pod niebem posępnem, rozległ się donośny krzyk pełen bólu. Czyżby go wydał ptak jaki nocny? a może był to głos tajemniczy, płynący zdala, obciążony łzami? Cały obóz otulony mrokiem, zadrżał i niepokój z jakim oczekiwano na depesze idące tak wolno, zwiększył się, wzrósł znacznie. W głębi na folwarku świeca