Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na północy stanowił korpus siódmy, na wschodzie korpus 1-szy, a 12-sty na południe w Bazeilles, zajmował ostatni kąt. Wszystkie trzy stały do siebie tyłem, oczekując niewiadomo dla czego nieprzyjaciela nadchodzącego ze wszech stron. We środku, jak w głębi nizkiego dołu, miasto Sedan, uzbrojone w działa starego kalibru, bez amunicyi, bez żywności.
— Rozumiesz pan? — mówił Weiss, powtarzając swój ruch, wyciągając ramiona i stykając je szybko — to będzie tak, jeżeli wasi generałowie nie będą się pilnowali... W Bazeilles zabawiają was tylko...
Ale tłomaczył się źle, mętnie, i porucznik nie znając okolicy nie mógł go zrozumieć. Ruszał więc ramionami zniecierpliwiony, pełen pogardy dla tego mieszczucha w paltocie i okularach, który chce więcej wiedzieć od samego marszałka! Zgniewany słowami, że atak na Bazeilles jest tylko prostą dywersyą, ukrywającą istotny plan, zawołał:
— Daj mi pan święty pokój!... Waszych bawarczyków wrzucimy do Mozy i zobaczą, co to znaczy bawić się z nami!
Od niejakiego czasu tyralierzy nieprzyjacielscy nieco się zbliżyli, kule padały z głuchym trzaskiem w cegły farbiarni; żołnierze ukryci za nizkim murem dziedzińca, poczęli odpowiadać. Co chwila rozlegał się huk szaspotów suchy i dźwięczny.