Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rów. Pan de Vineuil przez cały wieczór był bardzo niespokojny, że nie otrzymywał żadnych rozkazów na dzień jutrzejszy. Czuł on, że jego pułk wisi w powietrzu, zanadto naprzód wysunięty, jakkolwiek cofnął go już znacznie, opuszczając stanowisko, jakie rano był zajął. Generał Bourgain-Desfeuilles wcale się nie ukazywał; mówiono, że jest chory i leży w hotelu pod Złotym krzyżem tak że pułkownik postanowił posłać dziś oficera z ostrzeżeniem, że nowa pozycya jest bardzo niebezpieczna wobec rozdrobnienia 7-go korpusu, zmuszonego bronić linii bardzo rozciągniętej, od zakrętu Mozy aż do lasu Garenne; że z pewnością o świcie bitwa się rozpocznie. Nie miano więc przed sobą więcej jak siedem do ośmiu godzin. Maurycy zdziwił się bardzo, gdy po zniknięciu światła w namiocie pułkownika, ujrzał kapitana Beaudoin przechodzącego niedaleko, wzdłuż zarośli, krokiem szybkim i niknącego w kierunku Sedanu.
— Czy śpisz, Janie?
Jan spał, i Maurycy czuwał sam jeden. Myśl połączenia się z Lapoullem i innymi pod namiotem, męczyła go. Słuchał ich chrapania w takt z chrapaniem Rochasa i zazdrościł im. A może wielcy wodzowie dlatego dobrze śpią w wigilią bitwy, że są znużeni po prostu. Z ogromnego obozu, otulonego w cienie, słyszał tylko olbrzymi oddech snu, tchnienie szerokie i łagodne. Zresztą nic więcej; wiedział jedynie, że korpus5-ty obozuje