Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
I.

Dezyderya wesoło klasnęła w dłonie. Miała lat czternaście, lecz chociaż fizycznie rozwinięta, śmiała się po dziecinnemu, jak kilkoletnia dziecina.
— Mamo, mamo — poczęła wołać — patrz jaką śliczną zrobiłam lalkę!
Przynajmniej od kwadransa była pilnie zajęta kleceniem lalki z gałganków, które ściągnęła w górze nitką dla uformowania głowy, resztę zaś spowinęła bezkształtnie w rodzaj worka. Matka, oderwawszy oczy od pończochy, którą cerowała z wielką cierpliwością, jakby jakiś haft zawiły i misterny, spojrzała na robotę córki, uśmiechnęła się łagodnie i rzekła:
— To ma być lalka?... Chyba chciałaś zrobić dziecko spowinięte... Zacznij jeszcze raz i zrób lalkę w spódnicy, ubierz ją ładnie, tak jak się panie ubierają.
To rzekłszy, Marta dała Dezyderyi parę innych gałgangków, które znalazła w szufladce stolika od roboty i znów wzięła się do dalszego pilnego cerowania. Obiedwie siedziały w głębi wązkiego tarasu, Marta na krześle a dziewczynka u stóp matki na ma-