Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/313

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rastoil sekretarzem. Wszyscy ci młodzi ludzie dobrze znali Wilhelma, więc wpadli w istotne zakłopotanie. Nie śmieli popierać a zarazem odmową nie mieli odwagi narażać się doktorowi Porquier, który, jako człowiek wielkich zasług i nieposzlakowanie skrojonego tużurka, używał ogólnego szacunku, ciesząc się zarazem nieograniczonem zaufaniem dam najwyżej postawionych w towarzyskich kołach Plassans. Ambroży i Alfons postanowili błagać Wilhelma, by cofnął postawioną kandydaturę, wykazując mu przytem, że nie zyskałby większości głosów. Ale zaraz po pierwszych słowach Wilhelm zawołał:
— Tchórze jesteście i kwita!... Przynajmniej teraz wiem, jakie to z was zuchy! Czyście wy naprawdę przypuszczali, że ja mogę mieć ochotę zapisania się do waszego bractwa?... O niewinne i zacne chłopięta! Lecz kiedy takie macie głowy, że trzeba wam wszystko nagarniać do nich łopatą, to wiedźcie, że chciałem zabawić się waszym kosztem... Chciałem was wypróbować... Zbadać stopień waszej odwagi a także i waszej przyjaźni do mnie... Kandydatury mojej nie cofnę, bo pragnę wiedzieć jak się wywiniecie z całej tej sprawy... bo zabraknie wam odwagi głosować przeciwko mnie... Rozchorują się biedaczyska! Bo tak źle... ale i tak niedobrze... Toż będę się cieszył, gdy mi zamkną drzwi świątobliwego klubu!... Prawdziwa dla mnie gratka, bo w Plassans rzadko kiedy zdarza się okazya do śmiechu. A teraz co do was, moi panicze, to za-