Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mną byłoby mu niełatwo... Otóż biskup, chcąc koniec położyć wygórowanym jego ambicyom, oddał posadę proboszcza tobie, bo mnie zgodził się usunąć na prośby i na groźby tego zawziętego mojego wroga... Podziwiam mądrość naszego biskupa. Pominięciem protegowanego na tę posadę księdza Chardon pomścił mnie a zarazem siebie, mianując ciebie proboszczem... Jestem uszczęśliwiony!... Powiedz, mój drogi, czyś wiedział o tem wszystkiem?...
— Nie, szczegółów nie znałem.
— Otóż teraz znasz je dokładnie... Rzecz całą, opowiedział mi biskup osobiście a zatem udzieliłem ci wiadomości z najlepszego źródła. Powiem ci jeszcze pod wielkim sekretem, iż otrzymałem od niego obietnicę rychłej nagrody... wiem, że zostanę odszkodowany. Drugi wikaryusz, ksiądz Vial, ma zamiar osiąść w Rzymie, otóż miejsce po nim będzie potrzebowało następcy... domyślasz się, że ja a nie kto inny otrzymam nominacyę. Ale proszę cię, mój drogi, zachowaj to wszystko w tajemnicy. Powiem ci tylko, iż dzień dzisiejszy udał mi się, takie gratki rzadko się zdarzają...
Znów ściskał serdecznie ręce księdza Faujas a twarz mu promieniała radością. Panie zgromadzone w zielonym salonie, spoglądały na nich z ciekawością i, uśmiechając się, czyniły tysiączne domysły. Wszakże uciecha poczciwego księdza Bourette tak była szczera, iż udzieliła się gościom pani Felicyi; z rozczuleniem spoglądano wzajemnie