Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/283

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Doktór Porquier lękał się tych zwierzeń pana de Condamin, w obawie iż ten człowiek łatwo kompromituje ludzi, z którymi przestaje, więc wyrwał się czemprędzej i spiesznie zbliżywszy się do księdza Faujas, winszował mu i ściskał go za rękę, jakkolwiek nigdy mu nie był przedstawiony.
To tryumfalne wejście do zielonego salonu pani Felicyi pozostało przez cały wieczór najważniejszym faktem. Zajmowano się wyłącznie księdzem Faujas. Gdy usiadł, obstąpiło go potrójne koło dam, które bawił rozmową swobodną i wesołą, unikając wszelkich aluzyj tak do poprzedniego swego pojawienia się w zielonym salonie, jako też do dzisiejszej nominacyi, oraz tryumfalnego przyjęcia jakiego doznawał. Na czynione zapytania odpowiadał wymijająco a gdy pani Felicya wprost przystąpiła do rzeczy — odrzekł krótko — iż nie rozejrzał się jeszcze w położeniu, lecz wie na pewno, że nie zamieszka w plebanii, woli bowiem pozostać w dotychczasowej stancyi, którą polubił i do której przywykł od lat trzech, to jest od chwili swego przybycia do Plassans.
Marta obecną była w salonie, lecz podług przyjętego przez siebie zwyczaju, siedziała w oddalonym kąciku. Powitała księdza Faujas spojrzeniem, blada była tylko, nieco zmęczona i czegoś niespokojna. Posłyszawszy zaś jego słowa, że ma zamiar pozostać w dotychczasowem mieszkaniu, zaczerwieniła się gwałtownie i nagle wstała, by przejść do drugiego pokoju, bo zabrakło jej