Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/549

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dewotek i księży, gdyż co tydzień prawie przysyłał tu depeszę za depeszą.
— Oddaj pan to do gotówki — oświadczył wreszcie Mazaud. — Mam nadzieję, ze nie będziesz pan czekał, aż ci przyniosą depesze, ale pozostaniesz na górze, aby je osobiście odebrać.
Flory pobiegł do przedziału gotówki i oparłszy się o poręcz krzyknął z całych sił:
— Mazaud! Mazaud!
W odpowiedzi na to wezwanie zbliżył się Gustaw Sédille; na giełdzie bowiem urzędnicy tracą swoje nazwiska i występują w imieniu osób. których są przedstawicielami. Flory także nazywał się tu Mazaud. Porzuciwszy już od dwóch lat zajęcie w kantorze, Gustaw wstąpił doń teraz na nowo w nadziei, że tym sposobem uda mu się skłonić ojca do zapłacenia jego długów. Nadto z powodu nieobecności głównego prokurenta zlecono mu dziś gotówkę, co go bardzo bawiło. Przez chwilę obaj z Florym szeptali coś sobie do ucha i umówili się wreszcie, aby po ostatnim kursie dopiero kupować dla poborcy Fayeux, tymczasem zaś — korzystając z jego zleceń — kupować i sprzedawać w imieniu zwykłej podstawionej osoby i tym sposobem zagarnąć dla siebie różnicę, gdyż zwyżka stawała się pewną.
Mazaud tymczasem powrócił do kosza. Na każdym kroku zatrzymywali go woźni, podając mu notatki lub zlecenia nagryzmolone ołówkiem przez różnych klientów, którzy sami nie mogli