Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/519

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ta — której w najdalszych zakątkach szukała — wpadła jej dziś w ręce tuż obok, na tejże samej ulicy, w sąsiednim domu publicznym, do którego zagnała jedną ze swoich dawnych lokatorek, dłużną jej trzy franki za komorne. Iście genialnem przeczuciem udało jej się poznać ją pod przybranem imieniem Leonidy w chwili, gdy pani domu piskliwym głosem wzywała ją do salonu. Nie tracąc czasu, zawiadomiła natychmiast Buscha, który wraz z nią udał się do wskazanego domu, celem zawarcia układów. Z początku zdziwił się on, ujrzawszy tę dziewczynę z twardemi, czarnemi włosami spadającemi jej aż na oczy, z płaską i nalaną twarzą napiętnowaną wyrazem rozpusty; po chwili jednak zrozumiał tajemnicę jej wdzięku — zwłaszcza przed dziesięcioma laty prostytucyi — i cieszył się ostatecznie, że ona doszła do stanu tak ohydnego upodlenia. Głupia dziewczyna przyjęła z dziecinną radością propozycyę ofiarowania jej tysiąca franków w zamian za zrzeczenie się wszelkich praw do rewersu. Busch także zacierał ręce z radości na myśl, że teraz będzie mógł napaść na hrabinę de Beauvilliers, mając wreszcie w ręku broń tak gorąco upragnioną a tak potężną.
— Czekałem na pana, panie Saccard... Mam do pana interes... Wszak pan otrzymałeś mój list?
W ciemnym już, ciasnym, zapchanym papierami pokoiku, który oświetlała mała kopcąca lamp-