Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/306

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na tem, że naznaczano cenę prenumeraty w ilości dwóch lub trzech franków rocznie, to jest w sumie niewystarczającej nawet na pokrycie kosztów przesyłki; wynikające ztąd straty wynagradzano sobie na handlu pieniędzmi i walorami klientów, których ów dziennik sprowadzał. Pod pretekstem ogłaszania kursów giełdowych, tabel losowań pożyczek oraz innych wskazówek technicznych, potrzebnych małym kapitalistom, zaczynały stopniowo wsuwać się reklamy, zrazu skromne i umiarkowane, potem już bezczelne, miary ni granic nie znające, z całym spokojem szerzące ruinę w pośród zbyt łatwowiernych prenumeratorów. Z pośród całej tej falangi dwóchset czy też trzechset wydawnictw, podkopujących w ten sposób kraj i społeczeństwo, Jantrou, kierując się delikatnym swym węchem, wybrał te, które dotąd mniej od innych okłamywały i mniej były zdyskredytowane. Niezadawalając się tem, miał on nieustannie na myśli stokroć grubszy interes a mianowicie kupno dziennika, „la Cote finanoière“, które od lat dwunastu posiadało opinię pisma bardzo uczciwie prowadzonego, ale na nieszczęście, za uczciwość tę drogo sobie płacić kazało. Jantrou czekał zatem chwili, w której Bank powszechny dość na to będzie bogatym i zajmie takie stanowisko, aby po rozgłośnych przygrywkach ostatnia trąba ta zabrzmieć wreszcie mogła hymnem tryumfu i zwycięztwa. Usiłowania jego nie ograniczały się zresztą na gromadzeniu całego zastępu dzienników, które w ka-