Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

temperatura tamowała prawie oddech a chcąc się porozumieć trzeba było podnosić głos, by za głuszyć ów metaliczny dźwięk, rozlegający się pod niskiem sklepieniem. Odlane sztaby i kawałki złota połyskujące blaskiem nowego metalu leżały na stole chemika, który oznaczał ich próbę. Od rana sześć milionów franków przeszło tędy, przynosząc bankierowi zaledwie trzysta do czterystu franków zysku: arbitraż bowiem na złocie, owa różnica realizowana między dwoma kursami, jest nadzwyczaj drobną i daje zarobek dopiero na bardzo znacznych ilościach stopionego metalu. Oto dlaczego od rana do wieczora, od pierwszego do ostatniego dnia roku rozlegał się nieustannie brzęk złota w głębi tej piwnicy, dokąd kruszec przychodził w postaci monet, wychodził pod postacią sztab, by znów w monetach powrócić i wyjść w sztabach. Jedynym zaś celem ustawicznych tych przemian było pozostawienie w rękach handlarza kilku okruszyn złota.
Kolb, mały brunet, z dużą brodą i orlim nosem zdradzającym pochodzenie semickie, zgodził się bez wahania na propozycyę Saccarda.
— Jak najchętniej! — zawołał. — Z prawdziwą przyjemnością będę należał do instytucyi, w której Daigremont przyjmuje udział. Diękuję panu serdecznie za to, że osobiście trudziłeś się tutaj.
Niepodobna było rozmawiać dłużej. Obaj przeto zamilkli i przez chwilę jeszcze przysłuchiwali się