Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pałem Saccarda, nie dostrzegła nawet przesady, w jaką wpadał. Prawdę mówiąc, przyczyniała się do tego miłość jej dla Wschodu, tęsknota za cudownemi krainami, gdzie — jak jej się zdawało — była szczęśliwą. Bezwiednie coraz bardziej podniecała gorączkę Saccarda barwnemi swemi opisami i objaśnieniami pełnemi szczegółów. Niewyczerpaną była w opowiadaniach, mówiąc o Bajrucie, gdzie spędziła trzy lata: Bajrut u stóp Libanu na wystającym klinie lądu, pomiędzy czerwonemi piaskami i odłamami skał... Bajrut ze swemi domami rozłożonemi amfiteatralnie w pośród rozległych ogrodów — wszak to prawdziwy raj rozkoszy, pełen wysmukłych palm, drzew pomarańczowych i cytrynowych. Dalej znów wszystkie te miasta na wybrzeżach: na północ Antyochia z dawnej świetności wyzuta, na południu Saida, dawny Syon, Akka, Jaffa i Tyr, obecny port Sur, Tyr, którego kupcy byli królami, którego żeglarze okrążyli całą Afrykę, a który dziś, mając port zasypany piaskiem, jest już tylko wielką kupę zwalisk, prochem pałaców, pomiędzy którm i tu i owdzie widnieją zaledwie nędzne chaty rybackie. Ona wszędzie towarzyszyła bratu: znała Aleppo, Angorę, Brussę, Smyrnę, dotarła nawet do Trebizondy, miesiąc cały spędziła w Jerozolimie, przejęta wspomnieniami świętej przeszłości. Następnie przez dwa miesiące mieszkała w Damaszku, w tem handlowem i przemysłowem mieście, będącem królową Wschodu, wznoszącem