Strona:PL Zola - Płodność.djvu/908

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

że ten cios po ciosie jest początkiem powolnej zagłady, na którą ród ich jest skazany? Już wtedy kiedy odchodziła od nich Róża na pościeli kwiecia, ulękli się tego przerwania dotychczasowej pomyślności, płodności stałej, bali się, że mogą się one skończyć zupełnie teraz, kiedy wyłom już był otwarty. I przez ten krwawiący się wyłom teraz znów odchodzi od nich Błażej, odchodzi tak okropnie, jakby zmiażdżony w proch zazdrosnym gniewem losów. A jutro znów któreż inne z ich dzieci zostanie im wydarte, by z kolei stać się okupem za dotychczasową ich radość, za dotychczasową pomyślność?
Długo Mateusz i Maryanna łkali, upadłszy na kolana u łoża. Konstancya stała o kilka kroków za nimi, drżąca w postawie współczującego smutku. Od chwili już Beauchêne, jakby dla pokonania tej obawy śmierci, co go przejmowała zawsze dreszczem, zasiadł przy dawnem biurku Maurycego, pozostałem w salonie jako pobożna pamiątka po zmarłem dziecku i usiłował zredagować zawiadomienie dla robotników, donoszące im, że fabryka pozostanie zamkniętą aż do dnia następnego po pogrzebie. Daremnie szukał właśnie słów, kiedy spostrzegł Dyonizego, co wychodził z pokoju, wypłakawszy tam łzy wszystkie i całe serce oddawszy bratu w ostatnim pocałunku. Przywołał go do siebie i w zamiarze oderwania jego myśli od smutnej rzeczywistości, zażądał jego pomocy.