Strona:PL Zola - Płodność.djvu/484

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wadzono. Ogarnął ją strach, że pijana Marja Lebleu może ją spotkać i zacząć wszystkich bić i nanowo hałasować, rozbijając meble. Lepiej będzie iść zobaczyć mamkę; pragnęła, by Santerre i Mateusz razem z nią poszli, zwłaszcza ten ostatni, który, jak twierdziła, musi się wybornie na tem znać. Tylko Gastonowi i Łucyi stanowczo zabroniła ruszyć się z miejsca.
— Was tam nie potrzeba... zostańcie tutaj i bawcie się grzecznie. A my wszyscy chodźmy, ale pocichutku, na palcach, by ta pijana kobieta nie mogła się domyśleć...
W pokoju, zwanym bielizniarnią, Walentyna kazała zamknąć i pilnować drzwi, chcąc tutaj rozmówić się z la Couteau, która weszła z tęgą, młodą dziewczyną, mogącą mieć lat dwadzieścia pięć i trzymającą piękne dziecko na ręku. Przedstawiająca się mamka była brunetką o nizkiem czole, szerokiej twarzy, ubrana była czysto i ukłoniła się przyzwoicie, bo już raz była u bogatych państwa, gdzie się nauczyła miejskich obyczajów. Lecz Walentyna czuła się niezmiernie zakłopotaną. Patrzała na mamkę, patrzała na jej dziecko, ale nie wiedziała, jakie ma jej stawiać pytania, była nieświadoma, jak każda kobieta w jej położeniu, która chociaż miała już dzieci, lecz nigdy się nie wtrącała w to, co się działo w dziecinnym pokoju. Zrozpaczona, że Santerre nie ma zamiaru przyjść jej z pomocą, zwróciła się w stronę Mateusza i cho-