Strona:PL Zofia Rogoszówna - Dzieci pana majstra.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Na usilne me żądanie,
Cud-królewny rozkazanie,
zanim pamięć słów uleci,
niech się świnki zmienią w dzieci!

Że na wronki skinął potem,
i że znikli z piór łopotem.

Nie wie też, że majster biedny
krzyża zrobił ruch bezwiedny,
że, ujrzawszy czarne ptaki,
nóż wypuścił z drżącej dłoni,
myśląc, że to są majaki,
że mu wódka w uszach dzwoni...

Bo, gdy spojrzał znów na łoże,
ujrzał małe swe nieboże,
jak zwinięte nakształt kulki
śpi, podparte rączynami
i owite w biel koszulki,
razem z Środą i chłopcami.

Wtedy z twarzą łzami zlaną
padł przed żoną na kolano,
krzycząc: — Nigdy, żono luba,
nie zaleję więcej czuba!