Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom I.pdf/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w owym czasie, mogło mieć dla Zielińskiego nieprzyjemne następstwa. — Wieczorem, już się zmierzchało, kiedy dano mu znać, że przyszedł posłaniec z listem z Sumina. Był to właśnie Kurella. Gustaw dla odwrócenia wszelkich podejrzeń, zawołał gospodynią, — kazał dać kolacyę mniemanemu posłańcowi i wysłać go spać na szopę; nazajutrz miał się stawić po odpowiedź. Na drugi dzień, gdy przyszedł rano po tę rzekomą odpowiedź, opowiadał Gustawowi, w jakich to on był obrotach z powodu ciekawości gospodyni, zarzucającej go pytaniami, na które on, nie znając osób, ani okolicy Sumina, nie wiedział co rzec — plótł więc, co mu ślina do ust przyniosła. Zieliński zmyślając, że ma zamiar jechać w kierunku Sumina, powiedział głośno Kurelli, że go może zabrać ze sobą; jakoż wziął go na kozioł i ruszyli bocznemi drogami przez Jarczewo, Chodorążek, Chlebowo do Jastrzębia. W podróży tej, najtrudniejszym punktem do przebycia było Chlebowo, bo tam stała warta, ale na szczęście odbywał się jarmark w Lipnie. Wiele ludzi jechało i szło przez Chlebowo do Lipna, więc nie zważano i na naszych podróżnych, sądząc, że spieszą na jarmark. Przekonał się też w tej podróży Zieliński, jak wytrzymałej natury był Kurella, siedzący na koźle. Każde trącenie o kamień, zadawało mu z powodu rany, bóle nieznośne; żeby przed furmanem nie zdradzić się: nie syknął, nie stęknął, a twarz wykrzywioną bólem ku Gustawowi odwracał, — było to istne dla niego