Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom I.pdf/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ale to wyglądało więcej na burdę uliczną, niż na ruch rewolucyjny.
— Tak, to się nie powiodło; ale to jeszcze nie koniec... to wkrótce nastąpi.
— Więc dlaczegóż nie czekacie, aż cała Europa będzie w płomieniu? poco było napadać posterunek kozacki? Tym sposobem obudziliście czujność władz i użycie środków, które dla was i dla nas będą mieć najsmutniejsze następstwa.
— My napadliśmy kozaków jedynie w tym celu, żeby zrobić rozgłos i żeby dać hasło innym oddziałom do rozpoczęcia kampanii.
— Zdaje mi się, że się w tem zawiedziecie, bo chociaż już czas pewny upłynął, w najbliższych okolicach nic nie słychać, aby się miało coś podobnego objawić. Mojem zdaniem, jak teraz widzę te rzeczy, to nie pozostaje wam nic innego, jak wrócić tam, skądeście przyszli; tym sposobem siebie ocalicie, a kraju nie narazicie na większe nieszczęścia.
Borzewski protestował, ale widać było zwątpienie na jego twarzy; Zawisza milczał.
Po tej rozmowie, Zieliński pożegnał oddział, obiecawszy przywieźć im piwa, gdyż w miejscu odległem od wody, cierpieli niedostatek napoju. Kamiński wyprowadził go na drogę; Gustaw poszedł do Chrostkowa, siedziby swego ojca.
Położenie było niebezpieczne. Rząd obmyślił wszelkie środki, aby jak najprędzej stłumić partyzantkę. We wszystkich wsiach, ustawione były warty; po drogach krzyżujących, ruszyć się nie było można bez legi-