Strona:PL Zenon Przesmycki - Z czary młodości.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zapał — i spokój, walka — i zbawienie.
Jako dwie gwiazdy, jak dwa słodkie słońca,
Świecą mi one w snów moich półzmroczu,
I rzeźwią istność, jak łagodne tchnienie
Wietrzyka, co się wśród liści przekrada,
I odmładzają, otwierają serce,
I leją w duszę szczęście niewymowne,
Lecz i żal razem, i ból nieskończony,
Że tak daleko świecą, tak daleko,
I tylko we śnie, i nigdy na jawie...

Wśród ciszy nocnej, głębokiej, tajemnej,
Głos jej dochodzi do mojego ucha,
Jak gędźba słodka, której tu na ziemi
Żaden nie słyszał człowiek, ale która
Śpi przeczuciowo w najtajniejszych kątkach
Serc i niekiedy pośród letnich milczeń,
Pośród wiosennych woni, śród zachodu
Łun czarodziejskich, śród smutków serdecznych,
Cichutkiem dzwoni, ledwie dosłyszalnem
Echem i budzi niejasne wspomnienia
O czemś dalekiem, nieznanem, pragnionem,
I niewymowną bolesną tęsknotę,
Takiej słodyczy jednak razem pełną,
Że chciałoby się tak tęsknić wieczyście
I tą tęsknotą choć czuć się związanym
Z tem czemś pragnionem, nieznanem, dalekiem...