Strona:PL Zenon Przesmycki - Z czary młodości.djvu/091

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jam znów dziś w otchłani wszechbytu okruchem,
Samotny, do gwiazdy podobien strąconej...
Wiatr szumi w drzew szczytach, coś szemrze nad uchem.
Od twojej snadź dzisiaj powiewa on strony,
Bo wstrząsa tak ciężko mych wspomnień łańcuchem!

O! niema boleści, jak chwile szczęśliwe
Wspominać w dniach smutku, dni słońca — śród cienia,
I wciąż je przed sobą oglądać, jak żywe,
I nie módz zanurzyć się w toń zapomnienia!
Idź! zejdź mi już z myśli, o dziewczę me tkliwe!
Idź! Niechaj sam idę śród ciszy i cienia,
A może zapomnę te chwile szczęśliwe.

Bez zmarszczek na czoło, twarz moja pogodna,
Nie poznać, że dręczy mię hydra pamiątek,
Żem czarę zawodu wychylił aż do dna!
A jednak rzuć okiem w najskrytszy zakątek
Mej duszy, wyziera zeń pustka bezpłodna.
Nic nie mam, nic nie mam, prócz gorzkich pamiątek,
I zwolna schnie serce, choć twarz ma pogodna.

W alei lipowej, gdy zimny wiatr miecie
Pożółkłe już liście o późnej jesieni,
Wspominam cię z żalem, o wonny mój kwiecie,