Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dwudziesty rok nadejdzie... czas leci tak szybko!... Kiedyś będziesz szczęśliwą... przyszłość chowa dla ciebie uciechy, których byłaś pozbawioną w dziecięctwie... A zresztą nie jesteś znów tak godną pożałowania... — Na drobne przyjemności masz więcéj pieniędzy niż każda z nas... pani Lhermitte okazuje ci wielką przychylność a ja cię kocham z całego serca...
— Brakuje mi matki... — smutnie odpowiedziała Renata. — Gdybyś wiedziała jak ja bym ubóstwiała matkę... Serce mi bije gwałtownie gdy wymawiam ten słodki wyraz matka... potém ściska mi się gwałtownie i łzy mnie dławią...
— Nie powiedziano ci nigdy, że twoja matka nie żyje... — Może ją kiedy odnajdziesz...
— Jeżeli mi Bóg kiedy udzieli tego szczęścia, to niczego więcéj na świecie pragnąć nie będę!...
— Jakieś przeczucie mi mówi, żeś powinna mieć nadzieję...
Paulina znowu uściskała Renatę, której łzy zamieniły się w uśmiech.
Przytoczona powyżéj rozmowa miała miejsce podczas wieczornego odpoczynku.
Odgłos dzwonka powołał dziewczęta do klassy.
O wpół do dziewiątej powróciły do zajmowanego przez siebie pokoju i wiemy, że ich światło zwróciło uwagę Leopolda Lantier.
Paulina poszła prosto do okna, którego firankę uchyliła, aby wyjrzéć przez szczeble zazdrostki.
Myślała o więźniu.
Noc była jasna lecz zimna. — Północny wiatr