Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/629

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pani Urszula oparta o nie przechyliła się, a ciężar głowy i ramion pociągnął za sobą resztę ciała.
Nieszczęśliwa kobieta zaczepiwszy się na chwilę o stopień, potoczyła się po drodze.
Pociąg nieprzestawał gwizdać.
Blady i drżący nieznajomy zamknął drzwiczki, założył zakładkę na swoje miejsce, podniósł szybę i położył poduszki na swojem miejscu.
Potem upadł na jedną z nich, silnie oddychając i obcierając chustką spocone czoło.
— Koniec... — szepnął głychym głosem — oto mi śliczna robota... Koledze nie musi być ciepło, ale będzie zadowolony.
Przyjechano do Nagent-sur-Marne.
Podróżny otworzył drzwiczki i wyszedłszy na peron, zamknął je starannie.
Na poły zmarzłym, z oczyma zasłoniętemi kapturami spuszczonymi na oczy, urzędnikom kolejowym pilno było odjechać.
Wychodząc, podróżny oddał bilet odbierającemu, który drżąc z zimna nie spojrzał na niego.
— Teraz na dworzec Joinville! — rzekł podróżny wybiegając spiesznie i biegnąc ku ulicy stanowiącej w Nogent-sur-Marne główną arteryę.
Poczem znikł w tumanach śniegu.
Urszula upadła na stopień, jakeśmy to wspomnieli, i zaczepiwszy się na ćwierć sekundy, odbiła o plant drogi nie wydawszy ani krzyku.
Szybkość pociągu, przenikliwe zimno, osłupienie będące skutkiem tak straszliwego przebudzenia zupełnie ją sparaliżowały.