Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Usunąć dziewczynę! — powtórzył przedsiębiorca zniżając glos i oglądając się w około z pewnym rodzajem szału.
— Zaiste! panie Lantier, to jest. niezbędne...
— Czy byś się tego podjął?
— To zależy...
— Od czego?
— Od pana.
— Wieleż żądasz jeżeli interes się uda?...
— Potém się ugodzimy!...
Paskal spojrzał niespokojnie na Leopolda i rzekł:
— Kto nie oznacza cyfry bywa zbyt wymagającym!...
— Jesteś pan niedowierzający, a to mnie drażni!... Jeżelim panu powiedział że będziemy w zgodzie, to w niéj będziemy... — Czyż pan mniemasz, że ja przypadkiem jestem człowiekiem, który się umie targować? — Ruina, bankructwo, sąd przysięgłych, oto co cię czeka... perspektywa niezbyt, wesołą... — Ja proponuję ci, że cię z tęgo wyciągnę i odzłocę cię na nowo tak, jak ci się to nigdy nie trafiło... — Nie udawaj fanfarona panie Lantier... Byłoby to niezręcznością...

XXIII.

— Ależ sposoby działania? — rzekł przedsiębierca po upływie minuty.
— Tém się pan nie kłopocz... — Twój wuj umarł