Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1476

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Niespokojny, drżący, zatrzymał się nadsłuchując znowu.
Wszystko było spokojne.
Tylko słaby odgłos oddechu uśpionej Renaty, dochodził do niego.
Wsunął się przez uchylone drzwi.
Raz znalazłszy się w pokoju, odsłonił słaby promyk światłą z latarki i skierował go na łóżko.
Córka Małgorzaty zwrócona twarzą do ściany, spała ciągle.
Zachęcony trwałością tego snu, zbliżył się idąc na palcach.
Ubranie dziewczęcia leżało ułożone w porządku na krześle u nóg łóżka.
Ryszard dostrzegł je i postąpił ku niemu, chcąc rozpocząć poszukiwania.
Nagle Renata się poruszyła.
Śpiąć ciągle obróciła się do Ryszarda.
Ten śpiesznie skrył latarkę pod palto i drżąc, wstrząsany od stóp do głów niepokojem podobnym do przestrachu, czekał.
Ciągle spokojny oddech dziewczęcia dowodził, że sen jej trwał zawsze.
Uspokojony opój odsłonił latarkę.
Światło padło całym snopem na twarz uśpionej.
Ryszard spojrzał na tę twarz, wydął krzyk i cofnął się przerażony, puszczając latarnię, która się potoczyła po podłodze i zgasła.
Poznał Renatę.