Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1372

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nagadała mi głupstw co nie miara!... To jeszcze nic, ale jeżeli nie zapłacę, ona wszystko powie Wiktorowi... i wszystko będzie zerwane! Nieszczęście! Zkądże ona chce, abym wziął ten tysiąc franków? Szukam ich od miesiąca... Nie znalazłem nikogo, coby mi chciał pożyczyć. Czy to się tak pożycza tysiąc franków prostemu rzemieślnikowi?... Wiktor jest zaślepiony w Stefci... Jeżeli z mojej przyczyny jego małżeństwo się zerwie, to on mi gotów kości połamać... a przecież bym go nie okradł chociaż jestem bibuła, próżniak, do niczego... tego nie mówię!... A Wirginia!... Wirginia... ja jestem w niej zadurzony, choć tego po sobie nie pokazuję... trzebaby jej już nie widywać i rumienić się przed całym światem... A! dobrze, więc koniec z życiem! E, ono nie tak zabawne... Lepiej od razu skończyć. Trzy minuty i koniec! Dobranoc! No, to już postanowiłem... Pójdę się utopić...
I Ryszard skierował się ku mostowi Bercy tak szybko, jak mu pozwalał niepewny chód człowieka zupełnie pijanego.
Leopold szedł za nim.
Były więzień nie stracił ani słowa z monologu, któryśmy przytoczyli.
Ryszard doszedł do mostu Bercy i wszedł na niego.
Z tyłu o kilka kroków Leopold szedł za nim.
Na środku mostu Ryszard zatrzymał się, oparł się łokciami o poręcz i przechylił ku rzece.