Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zasłużył na galery i który się prawie na nich znajduje... Paskal Lantier z pewnością liczy na spadek po mnie, którego mu gwałtownie potrzeba i któryby go ocalił niechybnéj ruiny...
— Nie jest więc bogaty?
— Posiada on pozory bogactwa, ale nic więcéj... — Obraca w Paryżu miljonami, lecz cudzemii usiłuje łowić ryby w mętnéj wodzie, ale upadek jego interesów jest kompletny... Obecnie się utrzymuje tylko przez wysiłek równowagi... — Wkrótce po moim wyjeździe do Ameryki zaślubił siostrę Małgorzaty Berthier... — Posag żony, choć niewielki, był dla niego, nie mającego nic prawie, majątkiem i pozwolił mu rzucać się na większe interesa... to też wdał się w grę giełdową, w spekulacye na placach, w przedesiębierstwa budowlane... — Runie lada chwila! — Jakkolwiek w równym prawie wieku, nigdyśmy się nie kochali...
— A pański drugi siostrzeniec, Leopold Lantier?
— To najgorszy łotr, jaki tylko być może... W więzieniu na całe życie, co jest dla niego szczęściem, gdyż gdyby był wolnym, skończyłby na rusztowaniu. — Pojmujesz Urszulo, jakie mnie powody zmusiły do otoczenia życia Renaty taką tajemnicą i dla czego ona trwać powinna aż do chwili, w któréj moja córka wejdzie w posiadanie mego majątku... — A obawy te nie są przesadzone, ostrożności nie są nierozsądne... Nieufność ta jest uprawniona... To nie jest szaleństwo, to ostrożność...