Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

takim razie, gdyby padł twój przeciwnik na miejscu, nie wymówiwszy słowa, i umarł bez odzyskania przytomności! Przeciwnie jednak się stało. Dozwoliłeś się zranić, jak głupiec niezdolny, temu chłopcu, który zaledwie szpadę w ręku utrzymać umie!
— Czyż moja w tem wina? Przygotowałem się na zadanie ciosu, jaki mógł by na wskroś przeszyć tego młodzieńca, to pewnik! I obecnie nawet nie pojmuję co nastąpiło. Czyniłem co mogłem. Miałżebyś sądzić iż pozwalamy sobie przedziurawić ciało dla przyjemności?
— Wiem że nie, ale dla ciebie tem gorzej. Nie można żądać wykonania warunków umowy, jeżeli się samemu nie spełniło ich wiernie.
— Zatem, według ciebie, skóra tak dzielnego jak ja eks-oficera, nie warta stu pięćdziesięciu luidorów?
— Może być warta i milion, gdy zechcesz, rzekł Filip. Żądaj owego miliona od kogo ci się podoba, byle tylko nie odemnie.
— Odmawiasz więc wypłacenia mi pięćdziesięciu luidorów? pytał przybyły.
— Odmawiam.
Grisolles zerwał się z gestem gniewu i groźby, jak gdyby chciał zacząć jakąś gwałtowną scenę.
Croix-Dieu zmarszczył czoło, surowo nań spojrzawszy.
Były nauczyciel fechtunku nagle się uspokoił, a zmieniwszy fizjonomię, przybrał pokorną postawę.
— Niech i tak będzie, odpowiedział. Być może iż niesłusznie żądałem tych pieniędzy. Zrzekam się tego prawa, nic mi dłużnym nie jesteś, ale obywatelu, baronie; trzeba ci wiedzieć, że jestem bardzo nieszczę-