Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skonały na ustach. Przyłożył jedną rękę do serca, a drugą do czoła. Twarz jego okrył purpurowy rumieniec. Zachwiał się jak olbrzym, uderzony ciosem w serce i padł bezwładny na kobierzec.
W swoim upadku uderzył czołem o róg stołu. Krew z rany wytrysnęła.

VIII.

Była blisko jedenasta wieczorem, gdy Croix-Dieu wrócił do swego mieszkania.
Umieściwszy w pewnem miesjcu obok klejnotów Herminii, pugilares zawierający czek na milion, płatny okazicielowi, Filip obmył, twarz w wodzie zmięszanej z perfumami, zmienił ubranie i wyszedł powtórnie, rozkazawszy służącemu, ażeby na niego nie oczekiwał.
Szedł pieszo aż do bulwaru, gdzie wsiadłszy do fiakra kazał jechać na ulicę Le Sueur, a odesławszy powóz zadzwonił do bramy znanego nam pałacyku.
— Pani hrabina jest w domu, odpowiedziała zapytana przezeń odźwierna, ale nie przyjmuje nikogo. Niech więc pan baron wybaczy, zakazu przestąpić nie mogę.
— Nie żądam tego, rzekł Filip. Proszę jedynie o doręczenie mej karty wizytowej pani hrabinie, ponieważ jestem pewien, że dla mnie uczyni wyjątek.
Odźwierna nie śmiała opierać się dłużej żądaniu przybyłego, którego znała jako przyjaciela pani domu. Weszła w dziedziniec, ażeby spełnić polecenie, z czego korzystając Croix-Dieu, wbiegł żywo do jej opróżnionej stancyjki.
Kilka kluczów z przywiązanemi do nich kartkami, wi-