Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Cała ta zmiana ubioru nie trwała więcej po nad pięć minut.
W szufladce biurka jakie stało w pracowni, miał kilka luidorów. Były one jego wyłączną własnością, ponieważ pochodziły ze sprzedaży jego mebli przy ulicy de Laval, jakie mu były niepotrzebnemi, gdy po zaślubinach przeniósł się do pałacyku Fanny. Wsunął do kieszeni tę szczupłą kwoto pieniędzy i zwrócił się ku drzwiom. Tu nowa mu myśl zabłysnęła.
Otworzył biurko, dobył z portfelu akt zejścia i numer dziennika, w jakim opublikowano śmierć księcia Aleosco, i wyszedł z pałacyku pozostawiając go pełnym światła i wrzawy, ponieważ w owej chwili właśnie goście Fanny Lambert zasiadali do wieczerzy; a dosięgnąwszy Pól Elizejskich, szedł machinalnie przed siebie, nie wiedząc sam gdzie i dokąd idzie.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Książe Aleosco wyszedłszy po odmówieniu podania ręki pani de Tréjan, kazał się zawieźć do klubu, którego był członkiem, a gdzie ukazanie się jego, a raczej zmartwychwstanie, z gorącą radością zostało powitanem.
Wziąwszy na stronę dwóch oddawna sobie znanych urzędników ambasady, rzekł do nich:
— Chciałbym dać lekcję markizowi de Braisnes, przez którego obrażony zostałem.
Tu opowiedziawszy wszystko o czem wiemy, dodał:
— Prawdopodobnie pan de Braisnes nie zechce odmówić zadość uczynienia mojemu wyzwaniu, i przyszłe swoich sekundantów, czyż więc zechcecie w razie pojedynku służyć mi za świadków?